niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział trzeci

Dziękuję za komentarze, Anonimie. :*

Kiedy się obudziłam, zobaczyłam, że Sasuke też już nie śpi. Pomachałam mu tylko ręką, rano nie byłam zbyt towarzyską i kontaktową osobą. Zresztą, jak każdy Uchiha, mój kuzyn też tylko skinął mi głową w przywitaniu.
Przeciągnęłam się, ziewając cicho, po czym wykonałam kilka ćwiczeń rozgrzewających mięśnie. Po całej nocy spędzonej na niewygodnej, twardej ziemi, taka poranna rozgrzewka dobrze robiła na cały organizm. A do tego odpędzała resztki snu i już po chwili można było być gotowym do dalszej drogi. Ale najpierw śniadanie!
Przypomniałam sobie o pomidorach, które poprzedniego dnia ukradłam z targowiska. Na szczęście pamiętałam, żeby włożyć je w mój worek podróżny, dzięki czemu nie zgniotły się i nadawały się do jedzenia. Wyciągnęłam je i przetarłam koszulką, wydobywając z nich piękny blask.
Podniosłam wzrok na Sasuke i zobaczyłam jakim wygłodniałym wzrokiem wpatruje się w te piękne i pyszne warzywa. Czy też owoce. Uśmiechnęłam się szeroko i wyciągnęłam w jego stronę rękę z jednym pomidorem.
 — Masz  — powiedziałam. — Nic więcej nie mam, tyle musi ci wystarczyć.
— Dzięki — mruknął i wziął ode mnie pomidora. Powąchał go z przyjemnością, po czym wbił zęby w cienką skórkę.
Nie czekając ani chwili dłużej, poszłam w jego ślady i już po chwili spałaszowaliśmy całe śniadanie. Nie było go zbyt dużo, ale za to jakie dobre!
Po skończonym posiłku zebraliśmy swój niewielki dobytek i postanowiliśmy wyruszyć w dalszą drogę. W zasadzie to Sasuke ruszał, a ja się do niego dołączałam.
— Gdzie idziemy? — zapytałam.
— Przed siebie — wzruszył ramionami. — Nigdy nie wiesz, czy nie natrafisz na coś ciekawego.
Musiałam mu przyznać rację. Idąc bez pośpiechu, spokojnym tempem, zwracało się uwagę na wiele więcej rzeczy niż pędząc gdzieś bez chwili odpoczynku. 
— Wróciłaś kiedyś do Konohy? — zapytał nagle.
— Co? Do naszej wioski? — A więc tak się nazywała! — Nie, nigdy. Nie miałam po co.
— To nawet lepiej dla ciebie. Że się ujawniłaś już po tym, jak zabiłem Itachego.
Zamyśliłam się. Byłam naprawdę ciekawa czy żałował tego, co musiał zrobić. Czy gdyby raz jeszcze znalazł się w tamtej sytuacji, czy postąpiłby tak samo... Nie chciałam go jednak o to pytać, jeszcze nie teraz. Nie zdziwiłabym się, gdyby podejrzewał mnie o coś złego i zaakceptował moje towarzystwo, by mieć mnie stale na oku. Wczoraj o tym nie pomyślałam, ale teraz, kiedy spojrzałam na to na świeżo, byłoby to logiczne i zrozumiałe.
— Dlaczego tak myślisz? — To było bezpieczne pytanie.
— Bo inaczej byłabyś już martwa. Nie żeby mnie to specjalnie obchodziło... — A może jednak jakaś jego część cieszyła się z naszego spotkania? Na pewno! Przecież dzięki temu nie był jedynym żyjącym Uchihą!
— Jest to możliwe — burknęłam, uświadamiając sobie, że moje zdolności w walce były niczym przy latach ciężkich szkoleń, jakie odbywali moi kuzyni. Sasuke prawdopodobnie byłby w stanie pokonać mnie jednym palcem... — Będziesz mnie trenować? — wypaliłam nagle.
Mój kuzyn przystanął i spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Jedną brew uniósł do góry, a ja miałam wrażenie, że zaraz parsknie śmiechem.
— A to niby dlaczego?
— Umiem się ukrywać. Jestem szybka. Znam się na roślinach i zwierzętach. Ale w walce... — wyjaśniałam. — W walce już tak dobrze mi nie idzie. Przez te kilkanaście lat nie miałam wielu okazji do bezpośredniego starcia z innym ninja, a samodzielny trening na dłuższą metę też nie jest wystarczający. A jeśli mamy podróżować razem, to dobrze by było, żebym też umiała odpowiednio zatroszczyć się o swój tyłek.
— Masz rację — odpowiedział i wznowił marsz. — Nie mam ochoty na ratowanie cię za każdym razem. W południe, zrobimy przerwę na posiłek i wtedy zobaczymy na co cię stać.
— Dzięki! — wykrzyknęłam, dorównując mu kroku. Miałam coraz większe szanse na zostanie prawdziwym Uchihą!

1 komentarz:

  1. OMG. BĘDZIE JĄ TRENOWAŁ! <3 Ale myślałam, że dodasz cosik o blondynie, o którego pytała Orava, mam nadzieję, że rozwiniesz ten wątek! I nie ma za co, będę Ci wiernie komentować, żebyś nie straciła zapału! PISZ DALEJ, BĘDĘ CZYTAĆ!

    OdpowiedzUsuń