To był jeden z tych nielicznych dni,
kiedy musiałam pokazać się wśród ludzi. Od ponad dwóch tygodni nie wyściubiałam
nosa spoza gałęzi, a musiałam w końcu dowiedzieć się czy zmierzam w dobrym
kierunku. Szukanie kogoś, kto błąka się po świecie bez stałego miejsca
zamieszkania jest niezwykle trudne. Szczęście, że nawet nie wiedział o moim
istnieniu i nie ukrywał się jakoś specjalnie, a przynajmniej nie przede mną.
Nigdy nawet nie skupiałam się na tym,
jakie wioski odwiedzam, ani kim są ludzie, którzy w nich mieszkają. Dopóki nie
robili mi problemów, było mi absolutnie wszystko jedno.
Postanowiłam skorzystać z okazji i
wybrać się na targ — zawsze miło było
urozmaicić sobie dietę, o produkty, których nie można było znaleźć w lesie.
Kręciłam się między straganami, oglądając najróżniejsze warzywa i owoce, od
czasu do czasu korzystając z nieuwagi sprzedawców i wsuwając pojedyncze sztuki
do kieszeni. Ludzie mogą być naprawdę naiwnymi idiotami.
Rozkoszowałam się
właśnie zapachem dorodnego pomidora, kiedy do moich uszu dobiegło znajome
nazwisko.
— Chodzą słuchy, że
Uchiha kręci się w okolicy naszej wioski — mówił jakiś starszy mężczyzna.
Domyśliłam się, że chodzi mu o mojego kuzyna, w końcu nikt nie wiedział o moim
istnieniu.
— Słyszałem, że po
wojnie uspokoił się nieco — odpowiedział drugi, nieco młodszy od
pierwszego. — Podróżuje sam i już nie szuka zemsty. Chociaż nigdy nie
wiadomo, co takiemu strzeli do głowy...
— A prawda,
prawda... — Pokiwał głową staruszek, po czym obaj odeszli od straganu.
To była moja szansa!
Najlepsza, a być może i jedyna, okazja by w końcu spotkać kuzyna!
Czym prędzej wsunęłam
do długiego rękawa dwa duże pomidory i spokojnym krokiem oddaliłam się z targu.
Pierwsza zasada złodzieja — nie uciekaj z miejsca rabunku, choćby się
waliło i paliło.
Dopiero kiedy
znalazłam się w odpowiedniej odległości, puściłam się biegiem przed siebie.
Jako że wychowałam się sama i z dala od innych ninja, moja kontrola nad chakrą
nie była na mistrzowskim poziomie. Udało mi się opanować kilka podstawowych
technik oraz obudzić Sharingana, ale poza tym, bardzo odstawałam od innych
shinobi. Zdawałam się głównie na instynkt i to mnie ratowało w wielu sytuacjach.
Czasem czułam się jak pół-człowiek pół-zwierzę.
Skupiłam się na
otoczeniu, próbując odnaleźć ślad chakry, która mogłaby wydawać mi się znajoma.
W końcu kiedyś go spotkałam, prawda? A do tego byliśmy spokrewnieni, więc coś
musiało łączyć nasze chakry.
Jednak pomimo moich
usilnych starań nie wyczułam żadnej obecności. Dopiero wtedy przypomniałam
sobie o tym, że najlepsi ninja potrafili doskonale ukryć swoją chakrę. Mi to
przychodziło już naturalnie — życie w lesie i unikanie dzikich zwierząt ma
swoje plusy. Pewnie dlatego w pierwszej chwili nie przyszło mi do głowy, że
Sasuke też mógł tak zrobić.
Wskoczyłam na drzewo,
uznając, że prędzej dostrzegę coś z tej wysokości niż z ziemi. Szukałam
jakiegokolwiek śladu obecności człowieka. Przeskoczyłam na kilka kolejnych
gałęzi, aż w końcu postanowiłam usiąść w jednym miejscu i czekać. Noce w tej
okolicy były całkiem chłodne, Sasuke musiał rozpalić ognisko, jeśli nie chciał
zamarznąć. A Uchiha nie cierpią chłodu, to jedna z tych kilku rzeczy, które
zapamiętałam z dzieciństwa o naszym klanie.
Godziny mijały, a
słońce chyliło się ku zachodowi. To był mój czas. Zwiększyłam czujność,
wspięłam się na czubek drzewa i zaczęłam rozglądać po okolicy.
— Jest! —
wykrzyknęłam do siebie kilkadziesiąt minut później, kiedy dostrzegłam niewielką
wstęgę dymu pnącą się w górę.
Zeszłam kilka gałęzi w
dół i z niesamowitą prędkością pognałam przed siebie. Serce waliło mi mocno z
podekscytowania oraz niewielkiego niepokoju. A co jeśli to nie był on? Co jeśli
był to zwykły wędrowiec, który nie miał nic wspólnego z Uchihami? Musiałam
to jednak sprawdzić, żeby się dowiedzieć. W myślach błagałam wszystkich bogów
oraz bóstwa, by to jednak był on, mój kuzyn, jedyny pozostały przy życiu
Uchiha, nie licząc mnie.
Zwolniłam, kiedy
poczułam zapach palonego drewna. To był znak, że jestem już blisko. Pokonałam
jeszcze kilka metrów, aż w końcu znalazłam się na skraju niewielkiej polany. A
tam, pod jednym z drzew, siedział mężczyzna. Czarne nieco dłuższe włosy i blada
cera. Liczne warstwy materiału, które miał na sobie skutecznie zakrywały jego
ciało, ale mimo to dało się dostrzec, że nie ma on lewej ręki. Byłam pewna, że
gdyby tylko otworzył oczy, to dostrzegłabym głęboką czerń tęczówek. Dokładnie
taką jak u mnie.
Nie było wątpliwości,
to był Sasuke Uchiha, mój kuzyn.
Uśmiechnęłam się pod
nosem i zbliżyłam się do niego. Nawet się nie ruszył, ale to w końcu nic
dziwnego, ukrywanie się opanowałam do perfekcji, a do tego dalej znajdowałam
się na drzewie.
Spięłam mięśnie i
skoczyłam.
Wylądowałam tuż obok
niego, niezwykle cicho.
— Ha! —
wykrzyknęłam, wybudzając go z jego drzemki. — Znalazłam cię!
W następnej chwili leżałam na ziemi, a jego ciało dociskało mnie do
ziemi, nie dając szans na ucieczkę. Na szyi czułam zimne ostrze kunaia. Ups?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz