piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział piąty

Reszta dnia upłynęła nam w sumie bez większych rewelacji. Szliśmy spokojnym krokiem dalej, nigdzie się nie spiesząc. Próbowałam wciągnąć Sasuke w rozmowę, ale dupek nie dał się, zbywając moje pytania pojedynczymi sylabami czy prychnięciami. Jak niby mieliśmy się poznać i sobie zaufać, jeśli on nawet nie wykazywał żadnej inicjatywy? Miałam nadzieję, że po prostu potrzebował czasu, żeby się przede mną otworzyć.
Przez chwilę przemknęło mi przez myśl, żeby opowiedzieć mu o sobie nieco więcej, ale dość szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. Rozmawianie było w porządku, ale od monologowania wolałam trzymać się z daleka. A to pewnie by się na tym skończyło, a następnego dnia straciłabym głos. Jeśli mój kuzyn chciał milczeć, to ja też mogłam.
I to było nawet całkiem przyjemne, tak iść z kimś w ciszy przez las. Zupełnie co innego niż podróżowanie samemu. Mimo że nie byliśmy przyjaciółmi, ani nawet nie znaliśmy się dobrze, to była między nami jakaś niewielka więź, która sprawiła, że droga się nie dłużyła i szło się dobrze. To na pewno wszystko dzięki uchihowskiej krwi płynącej w naszych żyłach. Jednak rodzina to rodzina.
Kiedy promienie słoneczne, które przedzierały się do nas między gałązkami drzew zrobiły się nieco bardziej pomarańczowe, postanowiliśmy poszukać miejsca na nocleg. Potrzebowaliśmy nieco większej polany, jeśli dodatkowo chcieliśmy przeprowadzić niewielką walkę. Weszliśmy głębiej w las, a ja wyostrzyłam wszystkie swoje zmysły, by móc poprowadzić nas do odpowiedniego miejsca.
Takie na szczęście było bardzo blisko i rozkładaliśmy swoje rzeczy, kiedy słońce jeszcze widniało na niebie. Co prawda już dość nisko, ale jednak!
— No — mruknął Sasuke, odwracając się do mnie. — To pokaż co tam umiesz.
— Chwila! Najpierw mała rozgrzewka! — Uśmiechnęłam się i pobiegłam truchtem między drzewa.
Miałam zamiar wykorzystać wszystkie swoje umiejętności, a w to wchodził atak z zaskoczenia, a to było niemożliwe, kiedy staliśmy na przeciwko siebie.
Zrobiłam kilka okrążeń ramionami, skłonów oraz przysiadów, rozciągnęłam mięśnie szyi oraz nóg. Kiedy poczułam, że jestem gotowa, wskoczyłam na drzewo i cicho ruszyłam w stronę naszego obozowiska.
Sasuke siedział pod drzewem z zamkniętymi oczami. Albo znudził się czekaniem i postanowił mnie zignorować, albo... wręcz przeciwnie. Wyciągnęłam kunai i rzuciłam w niego, jednocześnie przeskakując zwinnie na kolejne drzewa. Tak jak przypuszczałam, Sasuke złapał broń, kiedy ta była tuż tuż od jego ciała. Uśmiechnęłam się z ulgą, że jednak nie olał mnie i postanowił poważnie podejść do naszej niewielkiej walki. Wiedziałam jednak, że atak z góry na nic się nie zda, tym bardziej, że mój kuzyn niedługo potem aktywował Sharingana. Trzeba było zaatakować z bliska. Nie cieszyło mnie to aż tak bardzo, bo nie brałam zbyt często udziału w bezpośredniej walce na krótki dystans, ale nie miałam teraz innego wyjścia. Zeskoczyłam z drzewa i wylądowałam tuż za plecami Sasuke, wyciągając rękę z kunaiem w jego stronę. On jednak musiał mnie wyczuć, bo w ostatniej chwili uciekł, znikając mi z oczu. Po chwili pojawił się, próbując zaatakować mnie pięścią. Ha! Powinien wiedzieć, że na mnie to za mało! Szybko wykonałam unik, zwinnie uciekając pod jego ramieniem, jednocześnie celując w zamkniętą dłonią w jego splot słoneczny. Tym razem byłam szybsza i trafiłam go. Sasuke cofnął się kilka kroków, widziałam jak mocniej zaciska zęby, prawdopodobnie zdziwiony, że udało mi się go dosięgnąć. I wtedy rozpoczęła się prawdziwa walka. Ja byłam nieco szybsza i zwinniejsza, ale brakowało mi techniki. A Sasuke... Cóż, mój kuzyn w walce był wręcz idealny. Wszystkie jego ruchy były niesamowicie precyzyjne i dopracowane, nic nie pozostawił szczęściu. Każde kiwnięcie palcem musiało być perfekcyjne. I było. Aż miałam ochotę usiąść i popatrzeć z boku na to jak walczy, ale to nie był na to czas.
Czułam, że przegram, ale mimo to nie miałam zamiaru się poddać, o nie. Skupiłam się bardziej i całą sobą pogrążyłam w pojedynku.
Panował półmrok, kiedy zagapiłam się na Sasuke, zastanawiając, jak on do cholery, wykonał jeden ruch z taką precyzją. I to mnie niestety zgubiło, bo chwilę później leżałam już przygnieciona do ziemi, a mój kuzyn przyduszał mnie przedramieniem.
— Wygrałem — szepnął.
Kiwnęłam głową, klepiąc go w ramię, by dać mu znak, że akceptuję taki wynik i może już mnie puścić. On jednak patrzył mi w oczy, nawet minimalnie nie zmniejszając nacisku na moją krtań. Cholera, chyba nie chciał mnie teraz zabić?!
Uniosłam kolano z zamiarem uderzenia go między nogi, kiedy ten w końcu puścił mnie i usiadł obok. Wciągnęłam głośno powietrze, rozmasowując szyję.
— Dupku! — wychrypiałam. — Dlaczego to zrobiłeś?!
Nie odpowiedział, tylko przyglądał mi się uważnie w milczeniu, uspokajając swój oddech.
— Całkiem niezła jesteś — burknął w końcu niechętnie. — Chociaż sporo ci jeszcze brakuje.
Uśmiechnęłam się nieznacznie, czując, że taka pochwała z jego ust to bardzo dużo.
— To co? Pomożesz mi w treningu? — zapytałam.
— Mhm — zgodził się. — Nie mam innego wyjścia. Nie będę przecież ciągle ochraniał twojego tyłka.
Po krótkim odpoczynku zjedliśmy resztki mięsa dzika i ułożyliśmy się do snu. Czułam, że dzięki tej niewielkiej walce Sasuke się do mnie bardziej przekonał i byłam na dobrej drodze do zdobycia jego zaufania. A potem będziemy mogli już podbijać świat i szerzyć sławę Uchihów!

2 komentarze:

  1. OMG. CUDO. CHCĘ DALEJ. DAJ. PISZ. WENY ŻYCZĘ. NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ NEXTA.

    OdpowiedzUsuń
  2. Okaaaay! Już się zaprzyjaźniają, czekam cierpliwie na blondyna!! Powoli wyczuwam jego zapach na horyzoncie!

    OdpowiedzUsuń