Reszta dnia upłynęła nam w sumie bez większych rewelacji.
Szliśmy spokojnym krokiem dalej, nigdzie się nie spiesząc. Próbowałam wciągnąć
Sasuke w rozmowę, ale dupek nie dał się, zbywając moje pytania pojedynczymi
sylabami czy prychnięciami. Jak niby mieliśmy się poznać i sobie zaufać, jeśli
on nawet nie wykazywał żadnej inicjatywy? Miałam nadzieję, że po prostu
potrzebował czasu, żeby się przede mną otworzyć.
Przez chwilę przemknęło mi przez myśl, żeby opowiedzieć mu o
sobie nieco więcej, ale dość szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. Rozmawianie
było w porządku, ale od monologowania wolałam trzymać się z daleka. A to pewnie
by się na tym skończyło, a następnego dnia straciłabym głos. Jeśli mój kuzyn
chciał milczeć, to ja też mogłam.
I to było nawet całkiem przyjemne, tak iść z kimś w ciszy
przez las. Zupełnie co innego niż podróżowanie samemu. Mimo że nie byliśmy
przyjaciółmi, ani nawet nie znaliśmy się dobrze, to była między nami jakaś
niewielka więź, która sprawiła, że droga się nie dłużyła i szło się dobrze. To
na pewno wszystko dzięki uchihowskiej krwi płynącej w naszych żyłach. Jednak
rodzina to rodzina.
Kiedy promienie słoneczne, które przedzierały się do nas
między gałązkami drzew zrobiły się nieco bardziej pomarańczowe, postanowiliśmy
poszukać miejsca na nocleg. Potrzebowaliśmy nieco większej polany, jeśli
dodatkowo chcieliśmy przeprowadzić niewielką walkę. Weszliśmy głębiej w las, a
ja wyostrzyłam wszystkie swoje zmysły, by móc poprowadzić nas do odpowiedniego
miejsca.
Takie na szczęście było bardzo blisko i rozkładaliśmy swoje
rzeczy, kiedy słońce jeszcze widniało na niebie. Co prawda już dość nisko, ale
jednak!
— No — mruknął Sasuke, odwracając się do mnie. — To pokaż co
tam umiesz.
— Chwila! Najpierw mała rozgrzewka! — Uśmiechnęłam się i
pobiegłam truchtem między drzewa.
Miałam zamiar wykorzystać wszystkie swoje umiejętności, a w
to wchodził atak z zaskoczenia, a to było niemożliwe, kiedy staliśmy na
przeciwko siebie.
Zrobiłam kilka okrążeń ramionami, skłonów oraz przysiadów,
rozciągnęłam mięśnie szyi oraz nóg. Kiedy poczułam, że jestem gotowa,
wskoczyłam na drzewo i cicho ruszyłam w stronę naszego obozowiska.
Sasuke siedział pod drzewem z zamkniętymi oczami. Albo
znudził się czekaniem i postanowił mnie zignorować, albo... wręcz przeciwnie.
Wyciągnęłam kunai i rzuciłam w niego, jednocześnie przeskakując zwinnie na
kolejne drzewa. Tak jak przypuszczałam, Sasuke złapał broń, kiedy ta była tuż
tuż od jego ciała. Uśmiechnęłam się z ulgą, że jednak nie olał mnie i
postanowił poważnie podejść do naszej niewielkiej walki. Wiedziałam jednak, że
atak z góry na nic się nie zda, tym bardziej, że mój kuzyn niedługo potem
aktywował Sharingana. Trzeba było zaatakować z bliska. Nie cieszyło mnie to aż
tak bardzo, bo nie brałam zbyt często udziału w bezpośredniej walce na krótki
dystans, ale nie miałam teraz innego wyjścia. Zeskoczyłam z drzewa i
wylądowałam tuż za plecami Sasuke, wyciągając rękę z kunaiem w jego stronę. On
jednak musiał mnie wyczuć, bo w ostatniej chwili uciekł, znikając mi z oczu. Po
chwili pojawił się, próbując zaatakować mnie pięścią. Ha! Powinien wiedzieć, że
na mnie to za mało! Szybko wykonałam unik, zwinnie uciekając pod jego
ramieniem, jednocześnie celując w zamkniętą dłonią w jego splot słoneczny. Tym
razem byłam szybsza i trafiłam go. Sasuke cofnął się kilka kroków, widziałam
jak mocniej zaciska zęby, prawdopodobnie zdziwiony, że udało mi się go
dosięgnąć. I wtedy rozpoczęła się prawdziwa walka. Ja byłam nieco szybsza i
zwinniejsza, ale brakowało mi techniki. A Sasuke... Cóż, mój kuzyn w walce był
wręcz idealny. Wszystkie jego ruchy były niesamowicie precyzyjne i dopracowane,
nic nie pozostawił szczęściu. Każde kiwnięcie palcem musiało być perfekcyjne. I
było. Aż miałam ochotę usiąść i popatrzeć z boku na to jak walczy, ale to nie
był na to czas.
Czułam, że przegram, ale mimo to nie miałam zamiaru się
poddać, o nie. Skupiłam się bardziej i całą sobą pogrążyłam w pojedynku.
Panował półmrok, kiedy zagapiłam się na Sasuke,
zastanawiając, jak on do cholery, wykonał jeden ruch z taką precyzją. I to mnie
niestety zgubiło, bo chwilę później leżałam już przygnieciona do ziemi, a mój kuzyn
przyduszał mnie przedramieniem.
— Wygrałem — szepnął.
Kiwnęłam głową, klepiąc go w ramię, by dać mu znak, że akceptuję
taki wynik i może już mnie puścić. On jednak patrzył mi w oczy, nawet minimalnie
nie zmniejszając nacisku na moją krtań. Cholera, chyba nie chciał mnie teraz zabić?!
Uniosłam kolano z zamiarem uderzenia go między nogi, kiedy ten
w końcu puścił mnie i usiadł obok. Wciągnęłam głośno powietrze, rozmasowując szyję.
— Dupku! — wychrypiałam. — Dlaczego to zrobiłeś?!
Nie odpowiedział, tylko przyglądał mi się uważnie w milczeniu,
uspokajając swój oddech.
— Całkiem niezła jesteś — burknął w końcu niechętnie. — Chociaż
sporo ci jeszcze brakuje.
Uśmiechnęłam się nieznacznie, czując, że taka pochwała z jego
ust to bardzo dużo.
— To co? Pomożesz mi w treningu? — zapytałam.
— Mhm — zgodził się. — Nie mam innego wyjścia. Nie będę przecież
ciągle ochraniał twojego tyłka.
Po krótkim odpoczynku zjedliśmy resztki mięsa dzika i ułożyliśmy
się do snu. Czułam, że dzięki tej niewielkiej walce Sasuke się do mnie bardziej
przekonał i byłam na dobrej drodze do zdobycia jego zaufania. A potem będziemy mogli
już podbijać świat i szerzyć sławę Uchihów!
OMG. CUDO. CHCĘ DALEJ. DAJ. PISZ. WENY ŻYCZĘ. NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ NEXTA.
OdpowiedzUsuńOkaaaay! Już się zaprzyjaźniają, czekam cierpliwie na blondyna!! Powoli wyczuwam jego zapach na horyzoncie!
OdpowiedzUsuń